Jest wiele sposobów, żeby zabić w sobie chęć do pracy. Jednym z nich bywa sama praca – jeżeli w życiu oprócz niej nie ma miejsca na regenerację.
Kojarzycie memy z gościem, który jedzie na rowerze i sam wkłada sobie kije w szprychy? Jest kilka nawyków, które na wydajność działają w identyczny sposób:
Głodzenie się – nie mogę słuchać, gdy ktoś mówi, że „nie ma czasu na jedzenie”. Nie słyszałem w życiu większej bzdury. KAŻDY ma w ciągu dnia czas, żeby wyjść na 30 sekund do łazienki, więc można też bez problemu znaleźć moment, żeby przegryźć coś małego. Choćby i batona. Choćby nawet w biegu. A w pracy wszystko jest lepsze od głodówki, bo bez glukozy mózg nie da sobie rady. Da się tak pracować, ale ryzyko pomyłek rośnie dramatycznie.
Przejadanie się – wiesz, dlaczego po obiedzie tak często chce się spać? To sprawka insuliny. Im więcej w posiłku węglowodanów, tym silniejszy jej wyrzut, a im więcej insuliny, tym cięższe powieki. Rozwiązania są dwa: albo jeść mniej, albo wyciąć trochę węgli. Dużo bardziej chce się spać po torebce ryżu niż po jajecznicy z czterech jajek.
Brak snu – nie ma drugiego niedoboru, który tak podcina nogi jak niedobór snu. Z zapałkami w oczach da się funkcjonować wyjątkowo krótko. Po paru dniach wpada się w stan, gdy człowiek jest tak zmęczony, że nie może zasnąć (co za paradoks), bo we krwi płynie tyle adrenaliny pompowanej przez nadnercza, by jakkolwiek utrzymać nas na nogach.
Siedzący tryb życia – z ruchem to jest śmieszna sprawa. Im więcej się go ma, tym więcej się go chce. A im więcej masz energii, tym bardziej chce Ci się pracować. I w ogóle żyć 😊
Życie bez pracy moim zdaniem nie ma sensu. I bynajmniej nie mam na myśli wyłącznie pracy dla pieniędzy. Mam na myśli stawianie sobie celów i dążenie do nich. Wychowywanie dzieci, budowanie nawyków i pielęgnowanie pasji to też rodzaje pracy. Długotrwałe, wymagają czasu i wysiłku i zazwyczaj przynoszą jakiś efekt.
Jeden złoty cytat, który otwiera oczy
Pod tym względem reprezentuję szkołę Miłosza Brzezińskiego: jak jest czas na pracę, to pracuję, ile tylko mogę. Choćby i do upadłego. A gdy odpoczywam, to bez wstydu, bez wyrzutów i maksymalnie skupiając się na tu i teraz. Długo uczyłem się takiego podejścia, ale ono cholernie się opłaca. W tym roku po raz pierwszy przetestowałem je na maxa: przez 5 miesięcy pracowałem do absolutnej granicy moich możliwości. Gdy wydałem ebooka, to padłem, więc przez miesiąc nie robiłem nic, co związane z pracą. I to był najlepszy urlop w moim życiu, a teraz wróciłem i mam siłę na kolejne projekty (piszę te słowa pod koniec lipca 2021 roku). Zero zmęczenia, zero wypalenia. 100% mocy i świeżej motywacji 😊
Można prześlizgnąć się przez życie bez wysiłku. Można też nigdy nie zrobić w życiu nic produktywnego – mamy wolny kraj. Jednak “najwięcej satysfakcji daje w życiu to, co osiągnięte z trudem, zwłaszcza gdy efekt naszych starań wcale nie był pewny”. I to właśnie takie rzeczy najlepiej wspomina się na koniec.
Wyświetl ten post na Instagramie