Dzisiaj mam dla Was bardzo fajny temat – wegańskie suplementy. Idealne dla fanów diet roślinnych, a przydatne także mięsożercom.
Odkąd prowadzę JDS, dostałem kilkaset ofert współpracy od najróżniejszych firm i organizacji. Niemal wszystkie propozycje odrzuciłem. Mam ten komfort, że zarabiam sam na siebie i starcza mi na życie. Mogę więc pisać, o czym chcę i co oceniam jako wartościowe dla Was. W 2020 roku pojawił się jednak naprawdę ciekawy temat – wegańskie suplementy. Zgłosiła się z nim do mnie firma Terranova Zdrowie – i to właśnie oni jako pierwsi zasłużyli, by stać się partnerem jednego z moich wpisów. Dziś ich sklep już nie istnieje, natomiast mój wpis – jak najbardziej 🙂
Temat jest bardzo ciekawy zwłaszcza z dwóch powodów.
Po pierwsze wiem, że część z Was boi się brać zwykłe suplementy – ze względu na „chemię” i niepewny skład.
A po drugie jest wśród Was wielu wegan i wegetarian, którzy nie zjedzą np. niczego, co zawiera żelatynę. I dziś wreszcie mam coś, co jest dla Was bardzo ciekawą opcją.
Jak powstają wegańskie suplementy
Wszystkie suplementy Terranovy to w sumie nawet nie były typowe suplementy – to po prostu zdrowe jedzenie w kompaktowej formie. W 100% wegańskie i bez żadnych dodatków. Tę „czystość” osiąga się dzięki procesowi tzw. liofilizacji. Jest to metoda polegająca na kompletnym odsączeniu, a w zasadzie odsuszeniu wody w niskiej temperaturze, przez co surowiec robi się kilka, kilkanaście razy lżejszy. W efekcie w bardzo małej porcji można upakować ogromną ilość składników. Najpopularniejszy produkt, jaki powstaje w podobny sposób i który zna w zasadzie każdy z nas, to kawa rozpuszczalna. A liofilizowane wegańskie suplementy to jej krewni. Bardzo podobnych produktów używają m.in. kosmonauci i himalaiści.
Bardzo chciałem znaleźć coś, co pozwoli mi się przyczepić i do liofilizacji, i do Terranovy. Przeczytałem m.in. raporty i opracowania z kilku instytucji (zwłaszcza politechnik), których specjaliści zajmują się inżynierią rolniczą i inżynierią produkcji żywności. I nie znalazłem nic, co przemawiałoby na niekorzyść tego procesu.
Liofilizacja – praktyczne zalety
Przykładowo: według naukowców z Politechniki Śląskiej po odsączeniu 98% wody blisko 100% składników odżywczych pozostaje w niezmienionej formie. Są bardzo łatwo przyswajalne, a kompresja powoduje, że w małej porcji można zmieścić np. kilkanaście różnych warzyw i owoców. Natomiast według Izy Bajerlein z Poznańskiego Parku Naukowo-Technologicznego produkty liofilizowane zachowują nie tylko strukturę i wszystkie wartości, ale i smak (co potwierdzam osobiście). Jest to proces doprowadzony praktycznie do perfekcji, dzięki czemu ma zastosowanie także w medycynie – np. do zagęszczania krwi czy leków.
Aby uniknąć straty wartości odżywczych, należy trzymać się dwóch ważnych zasad.
Po pierwsze trzymać produkty z dala od wilgoci, a po drugie w szczelnych opakowaniach, by ograniczyć procesy utleniania. Dbając o te dwie zasady, liofilizowaną żywność i suplementy spokojnie można przechowywać przez kilka lat. W ten sposób chronimy m.in. witaminę C, co w 2017 roku opisała grupa naukowców ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego (Świderski, Dybkowska i wsp.) w pracy nt. żywności z liofilizowanych roślin.
Tak naprawdę jedynym minusem liofilizacji jest jej koszt – nie należy ona do najtańszych procesów, co wpływa na ostateczną cenę suplementów. Jest to jednak prawdopodobnie najbardziej przyszłościowa metoda produkcji żywności. Pozwala nie tylko upakować coraz więcej wartości odżywczych w coraz mniejszych porcjach, ale też przechowywać je przez znacznie dłuższy czas niż zwykłe warzywa czy owoce. Nie mówiąc już o mięsie czy nabiale.
Phytofresh – klucz do utrzymania świeżych składników
Kolejną ciekawostką jest tzw. technologia Phytofresh. Najtrudniejsza w tym pojęciu jest jego wymowa /fitofresz/. A sama metoda jest bardzo prosta. Polega na oczyszczaniu roślin natychmiast po zbiorach. Następnie schładza się je i w niskiej temperaturze poddaje liofilizacji. Dzięki temu wartości odżywcze są praktycznie nienaruszone, a ostateczny produkt – prawie taki jak świeży i gęsty od wartości odżywczych.
Magnifood, czyli mądry dobór składników odżywczych
Co do składu wegańskich suplementów – Terranova Zdrowie wykorzystywała koncepcję tzw. Magnifood. Chodzi o to, by do każdego produktu dobrać takie rośliny, które są wartościowe same w sobie, ale też by ich składniki wzajemnie się wspierały. W dietetyce (i w ogóle w medycynie) mamy na to idealne określenie: składniki SYNERGISTYCZNE. Często są zaopatrzone w enzymy trawienne i przeciwutleniacze.
Wegańskie suplementy – praktyczny test
Teoria to jedno. Postanowiłem, że jeśli w ogóle zdecyduję się podjąć ten temat, to najpierw muszę przetestować to, o czym chcę napisać. W związku z tym, że sam mam żołądek ze stali, poprosiłem Karolinę, żeby trochę mi pomogła. Ma ode mnie dużo wrażliwszy brzuch, więc gdy w naszym jedzeniu coś jest nie tak, ona zawsze pierwsza to wyczuwa. W dodatku jest wegetarianką, co czyni ją testerką idealną.
Do testu wybraliśmy suplement diety Life Drink – mieszankę 11 zielonych roślin, 10 owoców i kilku innych fajnych rzeczy (np. spiruliny i chlorelli). Jedno opakowanie waży ponad 200 gramów, a z racji tego, że jedna porcja to 12 gramów, starcza na prawie 3 tygodnie. Daje więc odpowiednio dużo czasu na dokładne obserwacje.
Test przebiegł gładko i wypadł pozytywnie – Karolina nie tylko miała na co dzień dużo energii, ale też trawienie produktu przebiegało bezproblemowo. Być może za tym ostatnim efektem stoją enzymy trawienne i mikroflora bakteryjna, które również znajdują się w Life Drinku? I to jest właśnie sedno wegańskich suplementów. Jeśli czujesz, że jesz mało owoców i warzyw, potrzebujesz energii lub konkretnych składników odżywczych, warto rozważyć taki test na sobie.
Wyświetl ten post na Instagramie.